2010-05-25

Chłop z Mazur


dzień drugi oswajania Tymona z Mazurami spędzilśmy w Parku Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie. 100 ha zamieszkałych przez różnego sortu jelenie, kozy, ptaki, rysie, wilki itepe. A między tymi zwierzakami kręcą się ludzie. Tymon swoim donośnym głosem próbował zakłócić porządek wycieczki i wtrącał swoje trzy grosze do każdej bez mała wypowiedzi Pani Przewodnik ale na szczęście nie poszczuła nas kozami;) Babcia miała mniej szczęścia. Kozy dosłownie ją oblepiły kiedy próbowała je nakarmić. Wyglądało groźnie ale nic się nie stało. Tymon nie dotrwał niestety do wizyty u wilków - sen nie miał litości. Chusta i przytulenie do mamy pomogły zaliczyć Tymonowi małą drzemkę w trakcie dnia wypełnionego wrażeniami. Po połuniu niestety deszcz, który najpierw wygonił nas z Mikołajek zanim na dobre je zwiedziliśmy, potem uśpił Tymona podczas powrotu do domu a potem obudził go, kiedy przeszedł w poważną i głośną ulewę.

Dzień numer trzy. Tymon zarządził pobudkę o po szóstej. Nie spać - zwiedzać. Gorzej że pogoda fatalna. Deszcz i dziesięć stopni to słaba motywacja do czegokolwiek poza barłożeniem. W końcu wymyśliliśmy wyprawę do Mrągowa. Sala zabaw z tysiącem piłek była tylko troszkę lepsza niż kiczowata do bólu "Mrongoville" - superekstra wioska rodem z westernowego koszmaru;) Lepiej się tam nie zapuszczać ani w poszukiwaniu klimatu ani w poszukiwaniu wrażeń kulinarnych. meksykańska, jak na bardzo dziki zachód przystało, knajpa zawiodła nasze niewymagające podniebienia. Trochę słońca, trochę deszczu, trochę tęczy i duuuużo świeżych i pysznych ryb na grillu w przerwach między opadem. Szkoda że mrągowska "fasolada" tak nas wypełniła że nie bardzo było miejsce na prawdziwe przysmaki. Ale jutro nadrobimy:)

Fotorelacja w kolejnych odcinkach;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz