2011-01-30

Fine...not really.

Od w sosie własnym
Od w sosie własnym
Wbrew naklejce, którą Tymon dumnie opatrzył swoją pierś, wcale nie czuje się świetnie.
Dziś drugi dzień walki a w zasadzie przyjmowania rzygów, głodówki i czekania na poprawę.
Choć Tymon zdaje się sobie niewiele z tego robić i chce funkcjonować jak zwykle, czyli na najwyższych obrotach mimo że paliwa mu nie dostarczamy - doctor’s orders.
My po wczorajszej, obfitującej w mocne wrażenia nocy, energii mamy zero i leżeliśmy plackiem razem z Tymonem kiedy oglądał swoją ulubioną bajkę. Duuużo odcinków ulubionej bajki (Świnka Peppa) ;) Czekamy co przyniesie noc dzisiejsza. Na relaks się nie nastawiamy…
Od w sosie własnym
Od w sosie własnym
Od w sosie własnym
mina pod tytułem : Mama chyba zaraz rzygne...

2011-01-15

Zima nie. Kawa tak.

Zimy nie lubimy.
Wyjście gdziekolwiek wymaga przygotowań jak przed wyprawą na biegun co prowadzi do dłuższych okresów przymusowego udomowienia.

Kawę lubimy bardzo.
Tymon parzy (kto nie wierzy powinien to zobaczyć) doskonałą kawę. Ale dzisiaj dostał wolne bo w heroicznym (jak na nas) akcie odwagi, mimo deszczu i łamiącej najtwardsze charaktery szarówy uciekliśmy z naszego przytulnego aresztu domowego żeby wypić kawę „na mieście”.

Sprawdzone MS Cafe niestety jest tylko dla nieleżakujących dorosłych - otwarte dopiero od 12.
Na szczęście Art Cafe, mimo że w zasadzie jeszcze nie otwarta po kolejnej zmianie adresu okazała się być gościnna jak zwykle.
Lokal wymaga jeszcze doszlifowania (chociaż meble z OSB już mają gładkie krawędzie;) ale kawa (a nawet dwie:) w atmosferze remontu smakowała jak zwykle wyjątkowo dobrze.

Zu i Tymon wypełnili sobą oczywiście całe wnętrze (a szczególnie podest przeznaczony na występy audio-wizualne:) i prawie wszystkie tematy rozmów.Nie mieli też żadnego problemu z opróżnieniem całego pudełka niekoniecznie najzdrowszych smakołyków.

Tymon podpatrując starszą koleżankę odkrył że świeżo odpakowany banan jest jadalny. Po prostu nie ma takiej rzeczy, do której kobieta nie była by w stanie przekonać mężczyzny…

Od w sosie własnym

Od w sosie własnym

Od w sosie własnym

Od w sosie własnym

Od w sosie własnym

Od w sosie własnym

2011-01-14

Wszędzie laptoki

Jakieś lenistwo mnie opętało, chyba zbieram siły przed sesją! Niestety jako studentka nie czuje się zbyt dobrze, przez te kilka lat przerwy odzwyczaiłam się od "studenckiego" życia :) To już nie mój świat, zawalanie nocy na imprezach, bieganie z jednego spektaklu na drugi, niekończąse się dyskusje o ideałach...itd. Ja grzecznie siadam na zajęciach w pierwszej ławce, robie notatki, słucham i chcę jak najwięcej wyciągnąć z czasu spędzonego na uczelni = zdala od Tymka. Niestety tylko moje jest takie podejście :( Innym studentom nie w głowie nauka, wykłady...to nudy i strata czasu, lepiej pobuszować po necie podczas zajęć!!! Kiedyś nie do pomyślenia był widok kilkunastu odpalonych laptopów na sali gdzie profesor się produkuje...i dla kogo to robi???...dla mnie :) najpilniejszej studentki! Po zajęciach grzecznie jade prosto do domku gdzie w drzwiach wita mnie Tymek! Teraz to liczy się najbardziej :D
Od w sosie własnym

Zdjęcia jakoś ostatnio się nie robią :)
Tutaj Tymcio tuż po przebudzeniu z popołudniowej drzemki w objęciach Spocka i oczywiście z Tadeuszem :)

2011-01-03

BuBu

Jeszcze w starym roku wybraliśmy się do Izy i Seby :) A Tymek konkretnie odwiedził Bubu, siedmiomiesięcznego, ogoniastego kumpla. Złapali idealny kontakt, nie licząc momentów zbyt dużego wylewu miłości ze strony czworonoga:) Bubu jadł Tymka paluszki, a Tymek jego chlebek z masełkiem, takie czasy nastały-psy jedzą kanapki ;)

Od w sosie własnym
Od w sosie własnym
Od w sosie własnym

2011-01-01

choinkowo

Tuż przed świętami odwiedzili nas Tomek i Magda, rezultatem tego spotkania jest pięknie ubrana choinka, która zagląda mi teraz przez ramie i oczywiście masa przepięknych zdjęć!!! Nasze drzewko jest magiczne: pochodzi od dziadka z ogródka, jest domem kilku pajączków, przez swoją "ułomność"-brak czubka jest jeszcze piękniejsza :). Bobki (jak to mówi Tymcio) są cudowną zbieraniną z czasów kiedy to ja ubierałam choinkę w domu u rodziców, znajdziemy tu żabkę, eskimosa przyozdobionego przeze mnie naście lat temu długopisem, całą masę zwierzyny, księżniczek i takie tam. Nigdy nie przypuszczałam, że wykopię z komórki rodziców takie cuda, które zostały dawno temu zapomniane. W porównaniu do monochromatycznych, modnych, jednokolorowych ja uważam, że nasza choinka jest cudowna:) Teraz tylko czekamy aż Tymek zacznie sam robić na nią ozdoby- łańcuchy z kolorowego papieru, gwiazdki z papierowych paseczków.
Codziennie rano Tymek po przebudzeniu życzy sobie aby odpalić na niej lampki, sprawdza stan fizyczny pająków i trenuje je w uciekaniu po rozrastających się misternych pajęczynach, a może zwyczajnie chce je pogłaskać :)
Święta minęły, Sylwester minął, mamy już Nowy Rok i masę pozytywnej energii :), dzisiaj troszkę z tą energią krucho, ale to przez syndrom posylwestrowy. Od jutra wcielamy w życie Plan Zdobywania Świata (każdego jego aspektu i rodzaju).
Od w sosie własnym
Od w sosie własnym
Od w sosie własnym
Od w sosie własnym
Od w sosie własnym
Od w sosie własnym
Od w sosie własnym
Od w sosie własnym
Od w sosie własnym

Zdjęcia autorstwa Tomka!!! :)