Niestety choroba podczas zimy jest jeszcze okropniejsza niż ta "letnia" jej odmiana. Latem z gilem i przeziębieniem można się dworować, zimą jest gorzej. Teraz Tymek i Ja (mama) odchodzimy od zmysłów zamknięci w domu, a na zewnątrz wyjątkowo przyjemne słonko... jedyne co mnie pociesza to to, że jeszcze nie dojechały do nas oddziadkowe sanki :)
Dzisiejszy poranek męcząco-leniwy. Tymcio kazał robić sobie "bubu"-więc Krzych go bujał, ale metoda zwisakowa+katar to nie to, co Tymonki lubią najbardziej!
Nawet poranna kawa z miodem i różane biszkopty nie sprawiły, że mi lepiej...a to już mnie niepokoi!!!
Fotki jakieś takie sobie, Tymcio bidulek zaflegmiony... Jakieś zaklęcie na odczarowanie "gilowych uroków"-Poproszę ;)
Przy ostatnim zdjęciu poprosiłam Tymka, żeby się uśmiechnął i proszę co zrobił, chyba niezbyt mu wesoło :(