2010-05-30

Pierwszy Rok Tymona

Nasz także pierwszy z tym stworem:) Nie będę pisała, że było tylko różowo i wesoło! Zdarzały się nieciekawe historie. Po koleji: choroby małego, poporodowe dochodzenie do siebie mamusi, hormonalne anomalie, nieprzespane noce, niezgodności w kwestiach wychowawczych... i takie tam. A teraz to co naprawdę ważne i liczy się ponad wszystko. Tymek wprowadził w nasze życie konkretny cel i sens. Pozwolił nam zwolnić, choć nadal jesteśmy niepokorni...i tak to już chyba zostanie:)  Nie wyobrażam sobie, żeby "coś" innego niż dziecko, potrafiło tak bardzo zbliżyć się do siebie dwójce ludzi!!! Między tym zbliżeniem a totalnym zagubieniem jest bardzo cienka linia i mam nadzieję, że nie znajdziemy się po tej drugiej stronie... a chyba jesteśmy na Dobrej Drodze do kontynuowania tworzenia naszego wspólnego świata:)
Synku może kiedyś będziesz to czytał, dlatego teraz do Ciebie!!! Dziękujemy Ci, że jesteś z nami!!! :*:*:*

Dzisiaj obchodziliśmy Tymkowe urodzinki w gronie rodzinnym:) Zaliczony pierwszy torcik, pierwsza świeczka. Tymek wybrał pieniążki a w drugiej kolejności kluczyki od samochodu-co to może znaczyć???

Mazursy Foto :)

Już jesteśmy w domku:):):) Ale w ramach powspominania kilka fotek mazurzastych.

2010-05-28

Twoje zdrowie, Tymon!!!

Właśnie toastujemy, więc kronika będzie musiała poczekać do jutra:)
Pierwsze urodziny są tylko raz, więc świętujemy je odpowiednio przygotowani - wpadliśmy między regały Lidla i wykosiliśmy najsmakowitsze kąski:] Dość gadania - Na Zdrowie!!! Sto lat chłopie:D:D:D

2010-05-27

Perkozy i takie tam

Dzień kolejny
Upłynął pod znakiem zaplanowanej w najmniejszym szczególe ("jedziemy do Olsztyna")wycieczki do Olsztyna;) I wcale nie trzeba było więcej. To naprawdę dobre miejsce dla łodziaków cierpiąych na zespół braku starego miasta;) Jest gdzie sięposzwędać i pooglądać. zdecydowanie godne polecenia jest Bistro "Świeże Zupy", którego siła nie tkwi wcale w świeżości a w klimacie i smaku serwowanych zup. Jest to naprawdę skondensowana na około 20m2 cała góra smaku. Jazda obowiązkowa dla głodomorów odwiedzających Olsztyn. I nie należy się zrażać okropnym szyldem z kociołkiem, który kieruje na ul. Św. Barbary 1. Naprawdę tanio i naprawdę rewelacyjnie. To był właściwie szczytowy punkt wycieczki, mimo że wspięliśmy się jescze na zamkową wieżę. Tymon, mimo histerii, która opanowała głównie żeńską część towarzyszącej nam szkolnej wycieczki, był wzorem opanowania i ogólnego twardzielstwa:]
Niestety gorzej zniósł konieczność pływania w dziewczyńskim, pompowanym kapoku, więc wycieczka kajakowa skończyła się dla niego przedwcześnie. Za to ja miałem okazję się ponapinać, co przypłaciłem zadyszką i pewnie jutrzejszymi zakwasami. Ale każdy się napina przy takich dziewczynach:} Miło było uciec na środek jeziora i wmieszać się w perkozowy "tłum";)

2010-05-26

Dzień Trzy

Na szczęście bez deszczu:D


Zwiedziliśmy "Zwierzęta Eulalii" - czyli siedzibę fundacji, która przygarnia różnistego zwierza. Po wczorajszym "Parku Dzikich Zwierząt" w Kadzidłowie trochę nas zawiodła. Przez telefon brzmiało pięknie. 100 zwierzaków chętnych do bycia oglądanymi a nawet ujeżdżanymi. W rzeczywistości było słabiej. Cały personel zajęty pracami gospodarskimi i mało chętny na zajęcie się nami. Trudno się zresztą dziwić - tutaj zwierzęta mają pierwszeństwo.

Ale korzystając z pogody skorzystaliśmy z atrakcji naszego ośrodka;)

Schody dają niezły wycisk. Trener Tadzik dba o technikę, motywację i utrzymanie szczytowej formy.

Pierwsze, z nieprzymuszonej woli, jabłko Tymona!


Nie za pyszne ale ważne że Tymon dał mu szansę. Wielokrotnie.No i te mazurskie zachody słońca! Mistrzowskie!!!

Wczorajsze


Tymon wytrzymał prawie do końca. Zwiechę w chuście zaliczył dopiero przed wilkami.

Zamiast chodzenia po trawie - siedzenie przed domkiem. Było naprawdę mokro i zimno. Jak to w maju...
Słońce też jakieś takie zimne. Ale lepsze zimne słońce niż mokry deszcz. Zwłaszcza z mamą;)

2010-05-25

Chłop z Mazur


dzień drugi oswajania Tymona z Mazurami spędzilśmy w Parku Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie. 100 ha zamieszkałych przez różnego sortu jelenie, kozy, ptaki, rysie, wilki itepe. A między tymi zwierzakami kręcą się ludzie. Tymon swoim donośnym głosem próbował zakłócić porządek wycieczki i wtrącał swoje trzy grosze do każdej bez mała wypowiedzi Pani Przewodnik ale na szczęście nie poszczuła nas kozami;) Babcia miała mniej szczęścia. Kozy dosłownie ją oblepiły kiedy próbowała je nakarmić. Wyglądało groźnie ale nic się nie stało. Tymon nie dotrwał niestety do wizyty u wilków - sen nie miał litości. Chusta i przytulenie do mamy pomogły zaliczyć Tymonowi małą drzemkę w trakcie dnia wypełnionego wrażeniami. Po połuniu niestety deszcz, który najpierw wygonił nas z Mikołajek zanim na dobre je zwiedziliśmy, potem uśpił Tymona podczas powrotu do domu a potem obudził go, kiedy przeszedł w poważną i głośną ulewę.

Dzień numer trzy. Tymon zarządził pobudkę o po szóstej. Nie spać - zwiedzać. Gorzej że pogoda fatalna. Deszcz i dziesięć stopni to słaba motywacja do czegokolwiek poza barłożeniem. W końcu wymyśliliśmy wyprawę do Mrągowa. Sala zabaw z tysiącem piłek była tylko troszkę lepsza niż kiczowata do bólu "Mrongoville" - superekstra wioska rodem z westernowego koszmaru;) Lepiej się tam nie zapuszczać ani w poszukiwaniu klimatu ani w poszukiwaniu wrażeń kulinarnych. meksykańska, jak na bardzo dziki zachód przystało, knajpa zawiodła nasze niewymagające podniebienia. Trochę słońca, trochę deszczu, trochę tęczy i duuuużo świeżych i pysznych ryb na grillu w przerwach między opadem. Szkoda że mrągowska "fasolada" tak nas wypełniła że nie bardzo było miejsce na prawdziwe przysmaki. Ale jutro nadrobimy:)

Fotorelacja w kolejnych odcinkach;)

2010-05-23

Kierunek Zgon

W końcu udało nam się wyrwać z Ódzkiej metropolii. Zostawiliśmy w tyle remontujące "się" mieszkanko i przejeżdżające pod oknami naszego cudownego tymczasowego lokum (Dzięęęki Milenia!!!:) tramwaje. Mimo mrożących krew w żyłach prognoz obraliśmy kurs na Mazursy:) Ale że nie uznajemy miękkiej gry zdecydowaliśmy się zaliczyć "Zgon". Póki co miejscówka traktuje nas delikatnie chociaż za oknami rozwija się burza. Zobaczymy co będzie jutro. Tymon daje radę. My też chociaż jego najnowsza supermoc - chodzenie za rączki próbuje nas przyprawić o zgon za pomocą pęknięcia kręgosłupów;)

2010-05-10

weekendowo

Piękna pogoda, rowerki po przeglądach, więc czas ruszyć na bike'ową wyprawę.
W sobotę Park Poniatowskiego ugościł nas przepięknie, plac zabaw, piknik Fair Trade, bębniarze, tancerki, ciocia Madzia....a na koniec parapetówka u Agi, Radka, Bianki i Lenki. Przypomnieliśmy sobie z Krzychem jak to jest kiedy można "zabalować", kac który męczył nas następnego dnia nie zwolnił z obowiązku zapewnienia Tymkowi atrakcji! Poszliśmy na łatwiznę i ogłupiliśmy dziecko przerażającą liczbą bodźców w Manufakturze :D
Fajowsko poczuć wiatr we włosach;)

Oni zjechali aż DWA razy!

Zaczarowany, oczarowany Manufakturą Tymek i "zmęczony" Krzysio

2010-05-07

ciągle pada...

coś mi się kojarzy, że w ubiegłym roku w maju też tak popadywało-taki już nasz klimat ;)
Więc radzić sobie jakoś w domku trzeba, wczoraj urządziłam Tymkowi czytane popołudnie!!!
Trzy świnki, Rzepka, Stefek Burczymucha, Muchy Samochwały... itd. Pod koniec maratonu nasz mały De-Konstruktor zaczął burzyć miasto zbudowane z książeczek i bardzo mu się nowy stan rzeczy podobał :)

Dzień spokojno-senno-rozmymłany:) Wieczorem jednak w naszym domku wylądował Speedy Mati.
Mateusz prawie dwulatek w ciągu kilku minut z nieśmiałego chłopca przeobraził się w Jack-Jacka!!!
Tymkowi się podobało...a my zobaczyliśmy na co zaraz będzie stać naszego malutkiego syneczka...

2010-05-06

spiesz się powoli :D

W drodze, na ścieżce rowerowaj spotkaliśmy odlotowego ślimaka:) Jednak do Tymeczka bardziej przemawiały pędzące Al. Włókniarzy samochody.


2010-05-01

1 maja

Poranek przywitał nas pięknym deszczem :) Pogoda iście wymarzona na barłożenie, picie kawusi, przewalanie się w łóżeczku...ale jak wiadomo taki "prawie roczniak" nie przepada za zbyt długim byciem w jednym miejscu! Z drugiej strony aura nie do końca w zgodzie z naszymi planami, jutro planujemy działkowanie-grillowanie.
Jednak około południa słonko przegoniło chmury i wybraliśmy się na działeczkę:)



Tymek pierwszy raz, ale nie jedyny w dniu dzisiejszym zaliczył schody:)

Wiosna rozgościła się na całego :D