2013-08-01

Suw dwa

Druga porcja tego samego, czyli tegorocznej Suwalszczyzny.


Przygotowania do spania w namiocie. Profesjonalne wyposażenie - "Pchła Szachrajka", czołówka i odporna na nocne chłody piżama z wąsem.


 Dom, któremu nie można się oprzeć. Mnie urzekł mimo że jest zupełnie nie w moim stylu. Rozłożył mnie na łopatki.

Koty, spokojne o swój los, śpią w miskach.

 Jedzenie (w miejscowym "Wodniku") było obłędne, jak widać. Popróbowaliśmy też swoich sił w "łomżingu" i okazało się że nieźle dajemy radę.

 Na wakacjach nawet nie próbujemy nakłonić Tymona do zdrowego odżywiania. Je co chce.

 Kociołek "na płocie". Spokojnie - mieliśmy pozwolenie na palenie sztachetami.

 Żurek na szyszkach.


 Piracko kajakowaliśmy. Plecy i ramiona tego nie zapomną.

 Dziewczyny trzymały fason, chociaż kajak im trochę pływał gdzie chciał. Musiał być popsuty.

 Samozwańczy "Pirat-siłacz" trzymał kajak podczas śluzowania - i utrzymał, mimo naporu fal.


Tymon jako pasażer spisał się na medal. Nie marudził, podczas powrotu regularnie się nawadniał i sikał (prawie) wyłącznie w dogodnych miejscach postojowych.
Najważniejsze na koniec. Gdyby nie Patrycja i jej kierownictwo na szosie to byśmy na Suwalszczyznę nie dojechali. Pięknie radziła sobie z korkami, robotami drogowymi, Warszawą, tirami itp. Wracała w prawie 40-sto stopniowym upale. Po prostu - jest dzielna i wielka!

Z taką ekipą można podróżować.
Ale już autem z klimą mam nadzieję.

błogość

To był jeden z najpiękniejszych tygodni jakie we trójkę przeżyliśmy. Ogólnie panujący spokój, cisza pozwoliły na prawdziwe wyłączenie się od spraw codziennych. Wyobraźcie sobie Kochani a Ci, którzy mnie znają wiedzą, że mam "syndrom Japończyka na wycieczce", odkładałam aparat i nie pstrykałam wszystkiego i wszędzie. Napawałam się wszystkimi zmysłami magią Suwalszczyzny. Dlatego zdjęć niewiele a wspomnień cała masa.
D. bardzo, bardzo Ci dziękujemy za te kilka dni, naprawdę niezwykłych dni :*
Dla mnie niezwykłe, bo poznałam tereny, na których nigdy wcześniej nie byłam. Dla Krzycha niezwykłe, bo spędzał tu prawie każde wakacje będąc dzieckiem. Biwakował, spał w namiocie...tak też jedną noc spędził z małym. Bezcenne przeżycie  zobaczyć Tymka zasuwającego w nocy po podwórku w dziadkowej czołówce i piżamie w wąsy :) - ja nie dałam rady robić zdjęć, robiłam tylko "stopklatki" w głowie, może Krzych ma to uwiecznione w swoim telefonie.
 Było pysznie!

 Jagody, które zebraliśmy w jedną godzinkę, drugie wiaderko jeszcze czekało w lodówce :)
 D. zadbała o nas, robiąc nam jagody na wynos :) Kilka słoiczków czeka na wyjątkową okazję.
 Właśnie podszedł Tymek, wpakował mi się na kolana: " Mamo napisałaś, że tam było FAJNIE?"
A więc w lesie, w drodze na bagno było Fajnie :)
 Lekcja biologii :)

 A gdzie urosną grzyby jeśli nie na podwórku D.? :)

 D. która została przez Tymeczka obudzona tekstem "Wstawaj Królewno" skradła zupełnie jego serce :) Po raz kolejny!


 Byłam w NAJPIĘKNIEJSZYM domu ever. (Kropka)
Spokój, magia, miłość aż unosiły się w powietrzu.
Zrozumienie, otwartość zupełnie mnie powaliły.
Po wejściu do środka, kiedy zabił mnie zapach ciasta śliwkowego z cynamonem, usłyszałam jakąś anielską muzykę i aż mi się oczy zaszkliły. Zamilkłam.
Koniec świata a tam taki Cud.
Dziękuję, że było mi dane poczuć tę atmosferę, to było niezapomniane przeżycie!



 



Wyjazd był w dużej części poświęceny "obżarstwu", bo to słowo najlepiej opisuje, to jak sobie w tej kwestii dogadzaliśmy. A żurek z kociołka, to jest to! :)



 spływ Kanałem Augustowskim, śluzowanie...ech! pięknie było!!!
Mały trening i będziemy z D. naprawdę doskonałe i nie będziemy zaliczać każdych krzalunów po drodze :)






JESZCZE RAZ BARDZOOO DZIĘKUJEMY I MAM NADZIEJĘ WIDZIMY SIĘ TAM ZA ROK :)