2013-07-07

Cymru 1z?.

 Urlop (jeden z kilku tegorocznych! ) skończył się ponad tydzień temu, a my oczywiście w niedoczasie.
Zaległości się zbierają, a zdjęcia na dysku pokrywa kurz :/
Dziś jest niedziela, mamy wolny kawowy poranek bo popołudnie znów w rozjazdach.
Wspominek z Walii część pierwsza, dziś fotki z plażowań. Mamy szczęście, że nasza kochana Mamusia/Babcia mieszka w tak pięknym rejonie. Kilkanaście minut, kilkadziesiąt zakręów, zjazdów, podjazdów i naszym oczom ukazywały się piękne plaże. Dzienny cykla odpływów i przypływów sprawia, że plażowanie jest tam zupełnie inne niż to, do którego przywykliśmy. Plaże są mokre, podmokłe, piasek twardy. Za to obfitują w różne żyjątka i skarby. Dla Tymeczka to poligon doświadczalny: kraby, krewetki, meduzy przestały go dziwić :)
Nieodłącznymi atrybutami chłopaków były siatka na ryby, łopakti, wiaderko i można było lecieć na morskie poszukiwania.
Klimat jak zwykle: czasem słońce, czasem deszcz, ale nastroje ciągle wyśmienite. Mieliśmy ogromną frajdę oglądając Tymka w akcji z Walijczykami, zna raptem kilka słów po angielsku, co wcale nie sprawiało, żeby miał problem z porozumiewaniem się z obcokrajowcami. Rozczulał wszystkich kiedy żegnał się po Walijsku w sklepie, zamawiał w smażalniach "Fiś and Cips" :) Przez cały wyjazd Tymek jadł za dwoje, byliśmy z tego powodu przeszczęśliwi! Rybka na zmianę z baraninką, bułeczką z miodkiem i zupkami babciowymi. Paszcza albo gadała, albo jadła, co nie przeszkadzało oczywiście w wylewaniu potoku słów.
Było pięknie, smacznie, wygodnie. Dziękujemy Bardzo!!!



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz