Drugi, ostatni choć zdjęć kilkaset na kompie. Za oknem szaruga i tym bardziej miło ogląda się te fotki.
Buda zauroczyła nas odmiennością od Pesztu :) Bardziej dzika, malownicza, 'nierówna' ale niestety uboższa w jedzenie :/ Fotek mniej niż z Pesztu, gdyż w dzikim szale głodu szukaliśmy ichniego jedzenia i biegaliśmy bocznymi uliczkami w poszukiwaniu małej, nieturystycznej knajpki... Bo jak Lewi głodni, to nie ma na Nas mocnych - nawet mucha w jedzeniu nas nie zniechęci!
Niestety także nasz mały punkt podróży - Bambi opuściliśmy ze smutnymi minami i pożądaniem gulaszu w oczach! Dzień miał skończyć się termach, a skończył z winkiem w łóżku i mocnym postanowieniem, że jeszcze tam wrócimy!!!
Powrót do domu był...delikatnie mówiąc nie po naszej myśli! Mgła nad Modlinem, lądowanie w Krakowie, kierowca busa nie znający trasy do Warszawy. Mój pierwszy dzień w pracy się z tego powodu także nie odbył, tu pokłony za wyrozumiałość przełożonych! :) Zacne zaś było Towarzystwo, bo jak kawosz się z kawoszem spotka, to nie może być źle - o Łukaszu innym razem, bo jest co pisać :)
Do Łodzi wrócili czujący niedosyt węgierskiego klimatu rodzice i syn nasiąknięty hektolitrami wody święconej z Lichenia :) Bardzo żałujemy, że nie widzieliśmy Tymka pijącego z plaskitowych buteleczek w kształcie Maryjek wody, która : "odgania wsystkie złe duchy i choloby"- siła marketingu zadziałała, Tymek drugi miesiąc w przedszkolu i w zdrowiu! :D BaBciu Maliolko Dziękujemy za ten tydzień! :*
Nie tylko ja wcinałam langosy jak szalona :)
Kto widział "Kontrolerów", ten pewnie poznaje te schody :)
Oj wiedzie się niektórym, wiedzie...:D
OdpowiedzUsuńTaa... Mhmmm. Teraz będziemy musieli ten wyjazd "odchorować". Byle nie przewlekle;)
OdpowiedzUsuńa najdroższe z tego wszystkiego były bilety lotnicze za całe 19zl :D
OdpowiedzUsuń:D
Usuńokrutnicy!!!!!!! Rozbudziliście tęsknotę!! I co teraz, co teraz???
OdpowiedzUsuń