2010-10-25

jesiennie, domowo...

Zanim pojawił się na świecie Tymcio uwielbiałam jesień... Podkocowe popołudnia, grzane winko/piwko, czekolada wszelkiej maści...och, od wspomnień chociaż się przyjemniej w duszy robi :) Obecnie popołudnia zazwyczaj spędzamy odliczając czas do kąpieli, na spacery za zimno i jakoś tak grypowo, place zabaw "pod daszkiem" (markety, sale zabaw) poznane od każdej strony, książeczki wydają się nudnawe, klocki opatrzone. Jedyne co Tymona rozbawia jest totalna głupawka w naszym wykonaniu albo "babą" (czyt. bajki).
Głupkujemy więc ile w naszej mocy :D
Niestety chłopaki potruli się jakimś jedzeniem-bliżej nieokreślonym (bo ja jestem zdrowa), winne wydają się więc niedzielnoporanne parówki, które ja sobie odpuściłam. Skutek jest taki: Krzych na zwolnieniu przemieszcza się między toaletą a łóżkiem, Tymcio wypełnia pieluszki aż po-za brzegi i zmienia garderobę częściej niż ja...

Zdjęć kilka z dni ostatnich, obecnie klimat nie sprzyja cykaniu...
Od Zdjęcia Bloggera
Od Zdjęcia Bloggera
Od Zdjęcia Bloggera
Od Zdjęcia Bloggera

może tu mnie Tymek nie znajdzie :)
Od Zdjęcia Bloggera

Co by tu zrobić, żeby jesień stała się znośniejsza?

4 komentarze:

  1. Ciepły klimat u Was panuje...uwielbiam oglądać Wasze fotki;)mniam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki :) jak widać u nas też kocurzaście ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. zdrówka dla chłopaków!! mój małżon też coś ostatnio niedomoaga!
    zdjęcia z makaronem fajoskie a kot - debeściak. pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń