Łelingtony (kaloszki) czekały ponad pół roku,żeby Tymkowa noga do nich dorosła. Przyleciały z nami od babci M. :) Miały już próbę generalną w wannie z wodą, zaliczały mokrą trawę, ale z kałużami spotkały się dopiero dziś :)
Cóż to było za spotkanie!!! Każda osiedlowa kałuża została zbadana, zaliczyły porzucenie (jeden z nich), ale pani policjantka kaloszka uratowała i wylądował na nodze tymkowej tak szybko, jak szybko z niej spadł! I niech mi ktoś teraz powie, że lepiej kiedy nie pada :) JA mogę się zgodzić na wersję "deszczy nocnych", pod warunkiem, że kałuże wytrzymają do rana :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz